Rynek gier wideo to dość nieprzyjemne miejsce, w którym aż za często się powstrzymuję od komentarzy. Ale czasami daje mi on takiego plaskacza w mordę, że trudno czegoś nie powiedzieć.
Kiedyś udławiłem się informacją, że pierwsza część drugiej części Starcrafta (ależ to durnie brzmi, nieprawdaż?) w dniu premiery ma kosztować 179 polskich pieniędzy. Jak na PC-towe standardy, nawet dzisiaj, to niemało. Ale patrzcie, pojawił się nowy król wygórowanych kosztów - Hello Games i ich bardzo wyczekiwany No Man's Sky!
67,09 amerykańskich dolarów, na dzisiejsze 265 polskich pieniędzy!!! 265 złotówek... za wirtualną, niespecjalnoedycyjną, gołą wersję zawierającą, no cóż, tylko grę. Co się stało? Poważnie się pytam. O co chodzi...?
I wiem, że zaraz ktoś się pojawi i zacznie zwracać uwagę, że przecież to ogromna gra, w którą włożono niesamowicie dużo pracy, że praktycznie się nie kończy i można powiedzieć, że jest na zawsze. Na coś takiego mogę powiedzieć tylko tyle - Elite: Dangerous, 115 polskich pieniędzy, teraz, Steam.
Dziękuję, dobranoc!
Dziękuję, dobranoc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz