sobota, 27 grudnia 2014

Pikselowy antykwariat cz. 004 - Moon Patrol

Pisanie o grach ze wczesnych lat 80. zawsze wydawało mi się dość uporczywe. Jak napisać wielki wywód na temat gry kontrolowanej przez joystick z jednym przyciskiem fire, w której chodzi o ilość zdobytych punktów? Kiedyś jednak udało mi się tego dokonać za sprawą Cosmic Ark, jednej z moich ulubionych gier na Atari 2600. Zobaczmy zatem, czy uda mi się z innym moim starym, dobrym znajomym - Moon Patrol.

Gra powstała w 1982 roku za sprawą studia Irem. Jeździmy w niej czołgiem po powierzchni księżyca skacząc przy okazji przez przeszkody i strzelając do fruwających obcych. Tyle! I tutaj mógłbym skończyć cały tekst. Gra nie posiada żadnej linii fabularnej, czy jakiś większych tajemnic. To co jest napisane powyżej to wszystko co musicie o niej wiedzieć. Chociaż nie do końca. Ten prosty koncept w jakiś sposób został tak dobrze podany, że sportowano tę grę na wszystko na co się wtedy dało. 

Od arcade przeszło na konsole Atari 2600 i 5200, jak i na "ichne" komputery, zrobiono port na Commodore 64 i ZX Spectrum, a dotarło nawet do Game Boya Color, Dreamcasta i pierwszego Playstation. To się nazywa siła przebicia!


I ciężko jest mi powiedzieć co jest takiego ujmującego w tej grze. Przyznaję, tematyka jest całkiem dobra. Jeżdżenie czołgiem to zawsze kupa radochy, a tu dodatkowo jeździmy po księżycu! Ale to trochę mało. Może chodzi o muzyczkę brzdąkającą w tle? Jest całkiem chwytliwa i ma coś z 8-bitowych wyścigów. Samej grze nadaje trochę luźnego charakteru, przez co nie spinamy niepotrzebnie pośladów i czerpiemy z gry radość w najczystszej postaci.


Bo sama rozgrywka jest bardzo prosta. Czołg porusza się sam z siebie, ewentualnie możemy wpływać na jego prędkość. Ale naszym głównym zadaniem jest strzelanie do przeciwników oraz skakanie przez rozpadliny i inne przeszkody. Jak to mówi prawo Bushnella - easy to learn, hard to master. Z początku Moon Patrol przypomina spokojną przejażdżkę wzdłuż bulwaru podczas zachodzącego słońca, ale kilka sekcji później, musimy naprawdę wykazać się refleksem i spostrzegawczością.


Ale im dłużej zastanawiam się nad tym, co tak bardzo mnie urzekło w tej grze, tym coraz mniej chcę się tym podzielić. Jest to coś tak banalnego i z reguły mało znaczącego, że nie powinno się o tym w ogóle mówić. Ale co tam! Najprawdopodobniej najbardziej hipnotycznym elementem Moon Patrol był ruch pionowy osi kół względem powierzchni księżyca... Tak, chodziło o działanie resorów na nierównościach ziemskiego satelity. Robiło to wrażenie porównywalne z działaniem silnika Source w Half-life 2, destrukcją otoczenia w Red Faction, czy trybem snajperskim z MDK. Żadna inna gra tego wówczas nie miała. A że dzisiaj brzmi to tak imponująco jak pierdnięcie komara... Trudno! To by nawet wyjaśniało, dlaczego Moon Patrol na Atari 2600 bawił mnie najmniej. Nie dość, że czołg nie posiadał podskakujących kół, tylko jakąś niby-gąsienicę, to na dodatek powierzchnia księżyca była płaska.


Tylko żeby nie było nieporozumień.
Moon Patrol to nie tylko resorujące, kręcące się koła w kosmosie. To solidna, wciągająca rozgrywka, luzacka muzyczka grana jednym palcem na syntezatorze i resorujące, kręcące się koła w kosmosie! Prawda, że aż chce się zagrać? A jak was to nie rusza, bo grafika słaba i za mało klatek na sekundę, to odpalcie sobie pierwszego Mass Effecta. Tam też można pojeździć sobie czołgiem po planetach, co mi zawsze bardzo przypominało czasy spędzone z Moon Patrol.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz